W antologii polskich kolęd jedna wybija się głębią myśli. Mowa o kolędzie Bóg się rodzi pióra Franciszka Karpińskiego. Przy rozdzieleniu poszczególnych wierszy i ułożeniu ich w odpowiednich kolumnach widać, że autorowi chodziło o godzenie antynomii. Ale jak znaleźć zgodę między przeciwnościami? Kto słyszał, aby potęga, istota potęgi – moc – zamierała z bojaźni? Albo żeby ogień krzepł od zimna, czy jasność – blask – stawała się ciemnością? W jaki sposób nieskończoność może mieć granice?